Już prawie się pocałowaliśmy gdy nagle ... uderzył między nas piorun. Odrzuciło nas od siebie. Spojrzałam w górę i zobaczyłam wiszącą nad grotą postać. Po sylwetce poznałam, że to kobieta. Spojrzałam na Jacksona, który już stał na nogach. Pomógł mi i zaczęliśmy się zastanawiać czy ją atakować. Z mroku nagle wyłoniły się jakieś bestie. Tajemnicza kobieta przyglądała nam się z góry podczas gdy potwory nas atakowały. Zaczęliśmy z nimi walczyć. Strzelałam w nich kulami ognia, ale rzadko trafiały.
- Jackson osłaniaj mnie ! - krzyknęłam i wyciągnęłam naszyjnik. Zadzwoniłam do Lily.
- Lily mamy problem ! Jesteśmy w Wymiarze Kassar. Zaatakowały nas bestie. Potrzebujemy pomocy ! I to szybko ! - wydałam polecenie.
- Dobra będziemy za chwilę z Walterem w parku. Wyślij mojego brata do nas, bo inaczej nie prze teleportujemy się. - oznajmiła, a ja przytaknęłam.
- Jackson musisz iść po resztę - rzuciłam i pomogłam walczyć
- Nie zostawię Cię
- Idź ! Poradzę sobie - przytaknął. Rzucił kulę i pojawił się portal. Spojrzał na mnie upewniając się, że sobie poradzę. Uśmiechnęłam się co odwzajemnił. Zniknął w portalu. Nagle usłyszałam okropny śmiech kobiety. Wkurzyła mnie. Włosy zaczęły mi płonąć. Ona podleciała do mnie, a bestie się odsunęły jednak cały czas na mnie warczały. Teraz mogłam dokładniej się jej przyjrzeć. Miała ciemnogranatowe włosy i szarą karnację. Jej sylwetka była szczupła jednak bardzo umięśniona. Oczy świeciły się na bordowy kolor. Usta były pomalowane podobną szminką. Jej strój był dziwny. Składał się z czegoś w stylu bojowego stanika z ćwiekami i długiej przeźroczystej, poszarpanej spódnicy. Jedyny nieprześwitujący kawałek spódnicy do były bardzo krótkie bokserki. Górę stroju i dół łączył przeźroczysty pionowy pasek na pępku. Cały strój był w kolorach czerni i granatowego. Na rękach miała dziwne tatuaże. Kogoś mi przypominała.
- Kim jesteś ? - wysyczałam
- Nazywam się Nerissa. Miło Cię w końcu poznać Isabello - odpowiedziała z uśmiechem
- Skąd znasz moje imię ?
- Wiem wiele rzeczy i znam wiele osób...
- Czego chcesz ?
- Władzy. Ale bardzo mnie bawi powolny podbój świata...
Chciałam odpowiedzieć, ale przerwała mi
- ... Twoi "przyjaciele" wracają. Lepiej nie wchodźcie mi w drogę... - wysyczała i zniknęła jak jej bestie.
Po dosłownie 2 sekundach pojawili się inni Strażnicy. Jackson od razu znalazł się przy mnie. Oddałam Jego uścisk.
- Wszystko dobrze ?
- Ze mną tak, ale ta kobieta... Musimy iść do Larissy. - rzuciłam i po chwili wszyscy byliśmy na miejscu. Opowiedzieliśmy całą historię. No może pominęliśmy fragment naszej próby pocałunku.
- Jest gorzej niż myślałam. Nerissa wróciła. Musicie wyruszyć na wyprawę wcześniej...
- Kim jest Nerissa ? - zadała pytanie Lily
- ... Moją siostrą... - powiedziała, a my popatrzyliśmy po sobie zdziwieni. Rzeczywiście były w jakiś sposób podobne. - To bardo długa historia. Kiedyś ją Wam opowiem. Ale nie teraz. Musicie wyruszyć na wyprawę wcześniej.
- A co ze szkołą ? - spytał Walter
- Wyślemy klony. Powinny wytrzymać całą podróż. Jeśli w nią wyruszycie nie będziecie mogli zawrócić.
- Ja się zgadzam - oznajmiła Lily i wyciągnęła rękę przed siebie
- Ja też - Walter położył dłoń na rękę Lil
- Wchodzę w to - dołączył Jackson. Wszyscy spojrzeli na mnie.
- Dobra ja też idę - uśmiechnęłam się i dołączyłam się do nich. - Wytrwamy do końca.
- Świetnie. Spakujcie kilka ciuchów codziennych, wizytowych i innych. Wrzućcie rzeczy jak na biwak tylko na dłużej - rzuciła nam plecaki w ulubionych kolorach - To torby bez dna. Są niesamowicie lekkie. A i jeszcze coś - podała nam sakiewki na szerokość dłoni, a wysokość szklanki - To pieniądze, których wolno Wam używać w innych Wymiarach.
- Nie możemy tego przyjąć - Walter
- To są pieniądze Waszych Przodków. Poprzedni Strażnicy dorobili się majątków. To tylko niewielki fragment tej fortuny
- Jeśli tak to to całe Strażnikowanie coraz bardziej mi się podoba - powiedział Jackson i wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
*Dom Belli*
Pakuję właśnie najpotrzebniejsze rzeczy. Teoretycznie mogłabym nawet zapakować łóżko. W plecaku mam już klucze, telefon, sakiewkę z pieniędzmi, karminowy śpiwór, sporo ubrań, kilka butów, kosmetyczkę, bukłak na wodę, trochę jedzenia i rozkładany stolik z krzesłami. Niesamowite, że to wszystko jest takie lekkie. Wrzuciłam jeszcze zapalniczkę i scyzoryk. Chyba mam wszystko. Wyszłam z domu zakluczając drzwi. Była 5:56 więc słońce właśnie wschodziło. Spotkałam resztę paczki. Wszyscy mieli plecaki. Lily miała w ręce Powielacz. Wzięliśmy wszyscy po cukierku i wsadziliśmy do ust. Miały cierpki smak, który po chwili zmieniał się na bardzo słodki. Naprzeciwko nas pojawiły się nasze idealne kopie.
- No dobra to my lecimy. - rzuciła Lily, a Jackson wyczarował portal. Wszyscy do Niego wskoczyliśmy i znaleźliśmy się przy ruinach pałacu.
- Gotowi ? - spytała Larissa
- Chyba tak. - oznajmiłam
- Dobrze. Tu macie mapę z zaznaczoną trasą. Będzie mijać kilka wiosek. Musicie dotrzeć do Dominitriana. Będziecie szli do Niego ok. 2 dni. Pamiętajcie" Nie możecie przerwać podróży ! U kowala będę portale do różnych światów...
- Jakich światów ? - spytał Jackson
- Waszych. To bardzo trudne do wytłumaczenia. Dowiecie się na miejscu. - pożegnaliśmy się z Opiekunką i poszliśmy do lasu gdzie zaczęła się nasza wędrówka...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz