Po kilku godzinach wędrówki dotarliśmy do małego miasta. Od przekroczenia bramy czułam przerażone spojrzenia na sobie. Niektórzy uciekali wrzeszcząc albo patrzyli na mnie z nienawiścią.
- Czy tylko mi się zdaje czy oni wszyscy patrzą na Belle ? - spytała Lily
- Nie zdaje Ci się - odpowiedział Walter
- Dlaczego oni przede mną uciekają ? - miałam łzy w oczach
- Musimy znaleźć kowala i się dowiedzieć - rzucił Jackson
Szliśmy kilka minut, aż znaleźliśmy zaczarowaną kuźnię. Przy stole siedział starszy mężczyzna. Miał szarą koszulę i czarne spodnie, a na tym był biały lekko poplamiony fartuch. Miał siwą brodę i był prawie łysy. Gdzieniegdzie widać było zmarszczki. Siedział i pił kawę. Podeszliśmy niepewnie.
- Eee Dzień dobry... Czy pan to Dominitrian ? - spytałam lekko się uśmiechając
- Zależy dla kogo... - mruknął nawet na nas nie patrząc i wziął łyk kawy
- Jesteśmy Strażnikami. Przysłała nas Larissa. - kontynuowałam
- I ? Na co mi ta informacja ? - nadal nie zwracał na nas uwagi
- Powiedziała, że pomoże nam pan wykuć zbroje.
- Jesteście tacy jak inni Strażnicy. Przychodzicie tu i oczekujecie, że z nikogo zrobię bohaterów. Sądzicie, że jesteście nie wiadomo kim i wszyscy powinniśmy się kłaniać przed Wami. Jesteś taka jak Nerissa
Stałam i słyszałam jak Dominitrian obraża nas wszystkich. Najbardziej obrażał Isę i porównał ją do Nerissy. Widziałam, że moja przyjaciółka zaraz wybuchnie. Gdy chciałam położyć jej dłoń na ramieniu jej włosy zaczęły płonąć. Jej skóra robiła się naprzemian pomarańczowa to normalna, a w oczach były płomienie. Zaczęła tracić kontrolę, a ludzie zebrali się wokół nas i patrzyli ze strachem na Belle. Robiła niezłe widowisko...
- Posłuchaj... Nie wiem za kogo się uważasz, ale nie będziesz w ten sposób traktować mnie i moich przyjaciół. Nie znasz mnie i nigdy nie porównuj mnie do Nerissy ! - w jej rękach zapaliły się płomienie. Starszy mężczyzna po raz pierwszy na nas spojrzał i zatrzymał swój wzrok na Isabelli. Patrzył na nią ze stoickim spokojem i szeptał pod nosem. Na Jego rękach i głowie pojawiły się dziwne, święcące na niebiesko symbole. Po paru sekundach dziewczyna zgasła i powrócił jej dawny wygląd. Wszyscy włącznie z nią byliśmy zdziwieni, a ludzie zaczęli się rozchodzić.
- Kim jesteś ? - spytałam szeptem
- Wejdzie - zaprosił nas gestem ręki
- Przed chwilą nas nie chciałeś - burknęła Strażniczka Ognia - Dlaczego teraz zapraszasz nas do swojego domu ?
- Bo udowodniłaś, że jesteś warta, aby tu wejść
Widziałam po minie Isy, że nadal nie była przekonana, ale mimo to weszła z nami do środka. Na ścianach były porozwieszane grupowe portrety Strażników Żywiołów. Było ich naprawdę dużo, ale jeden z nich był dziwny. Inny. Rozpoznałam na nim Larissę i Nerissę. Za nimi stali dwaj chłopacy, a obok nich... było zadrapane. Jakby ktoś wyrwał zdjęcie tej postaci.
- Dlaczego ten obraz jest taki ? - spytałam, a wszystkie mięśnie kowala napięły się, jakby się zdenerwował. Moi przyjaciele też patrzyli na ten obraz
- Te obrazy pokazują bohaterów. ON nie był bohaterem, a zwykłym zdrajcą.
- Dlaczego tu są cztery postacie, a piąta jest wyrwana ? Przecież Strażników może być tylko czterech. - spytał Jackson
- Pierwszy raz miało coś takiego miejsce. Urodziły się bliźniaki, które miały moc. W przypadku rodzeństwa czyli waszym jak widzę - popatrzył na mnie i mojego brata - moce są inne choć czasem tylko jedna osoba z rodzeństwa zostaje Strażnikiem. Te bliźniaki musiały podzielić się mocą. Jeden z nich się zbuntował, bo zapragnął wszystkich mocy. To on przeciągnął Nerissę na złą stronę.
- Dlaczego porównałeś Isabellę do Nerissy ? - zadał pytanie Walter. Mężczyzna westchnął i chyba zastanawiał się czy mówić nam prawdę
- Masz takie oczy jak ona. Jesteś do niej tak podobna. Do niej z przeszłości.
- Jak mogę być do niej podobna ? Nie znam jej.
- Nerissa to... twoja babcia - odpowiedział, a my wszyscy skierowaliśmy wzrok na blondynkę, która pobladła
Nerissa to moja babcia. To moja poprzedniczka. To moja rodzina.
- Jak to ? - ledwie udało mi się coś wydusić - Larissa mówiła, że zginęła....
- Bo tak było. Została wskrzeszona przez zbuntowanego Strażnika. Mag, który ją przywrócił nazywa się Gramour i z nim będziecie walczyć. Będzie chciał zdobyć wasze moce. A w szczególności twoje Bello.
- Dlaczego ? - spytał Jackson
- Gramour to brat twojej babci. To jej brat bliźniak. Potężny mag Ognia władający mrocznym płomieniem. - myślałam, że zemdleje - Jesteś dla Niego dużym zagrożeniem. Nawet najjaśniejsze światło kryje w sobie mrok. A w każdej ciemności kryje się światło. To zasada Yin-Yang. Bardzo ważna do walki z Gramourem
- On też był twoim uczniem ? - spytała Lily
- Tak
- Dlaczego nie mogłeś go powstrzymać tak jak Isy ?
- Isabella jest słaba. Nie umie panować nad swoją mocą, więc łatwo ją pokonać. Moc Gramoura jest naprawdę potężna. Zawsze była. Nawet twoja babcia nie mogła go pokonać. Musimy Cię wytrenować. Was wszystkich. Musimy stworzyć Wam zbroje Żywiołów.
- Wiemy. Larissa nam powiedziała.
- Dobrze. Dostaniecie ode mnie wskazówki. Udacie się do czterech światów zniszczonych przez Gramoura. Tam znajdziecie cząstki swoich żywiołów. Później zaprojektujecie zbroje, a ja je wykuje.
- Nie możesz nas wytrenować ? - spytał Jackson
- Nie. Nic nie mogę zrobić bez zbroi. Przykro mi.
- Okej. To kiedy wyruszamy ?
- Jutro o świcie